22 kwietnia 2013

Książka do kawy: "KUCHNIA LWOWSKA" ANDRZEJA FIEDORUKA


Już kiedy przeczytałam opis omawianej dzisiaj książki poczułam, że muszę ją mieć w swoim księgozbiorze. 
Jakież było moje szczęście, gdy okazało się, że to nie jest typowa książka kucharska, ale niesamowita podróż w kulinarną przeszłość. 

Trzon książki stanowią przedruki z siedmiu kulinarnych notatników pewnej lwowskiej rodziny. Pierwszy datowany jest już na 1914 rok, a ostatni na 1938. Mamy też kilka zeszytów nie opatrzonych rokiem.
Autor książki już na samym początku ostrzega przed możliwym rozczarowaniem, ponieważ w  "Kuchni lwowskiej" przepisy są często bardzo ogólne i trudne do zrobienia, przede wszystkim bez posługiwania się słownikiem i przelicznikiem miar (na szczęście autor umieścił to na ostatnich stronach). 
Jestem wdzięczna autorowi za króciutkie omówienia każdego notatnika, z których dowiedzieć się można o stylu pisania danej osoby, możliwym wykształceniu, itd. Wszystko to powoduje, że jeszcze bardziej mnie te zeszyty zafascynowały.  
Najtrudniej zrozumieć jest przepisy z 1914 roku, najsmutniejsze są z okresu wojennego, gdzie widać, że ludzie mieli problemy ze zdobyciem pożywienia. 


Aktualnie posiadam kilka publikacji Andrzeja Fiedoruka i od każdej z nich bije pasja autora, jego elokwencja i wiedza. W "Kuchni lwowskiej" widać to szczególnie w krótkich historycznych opowieściach, które niekoniecznie mają cokolwiek wspólnego z kuchnią lwowską. Są takimi miłymi przerywnikami, dzięki którym nasza kucharska wiedza poszerza się o kolejne, co raz to nowe fakty. Dzięki nim można dowiedzieć się, m.in. o historii cukru, konserw. Naprawdę bardzo to ciekawe!


Publikacja została ozdobiona zdjęciami sprzed wojny. Oglądnąć można fotografie rodzinne, fragmenty Lwowa. 

Czytając "Kuchnię lwowską" poczułam, jakbym przeniosła się do innej epoki...tak dla mnie ważnej, bo z Kresów pochodzi moja rodzina. Wyobraziłam sobie, że to moja praprababcia pochyla swoją głowę nad kartkami i skrzętnie zapisuje to, co nie powinno umknąć wiedzy następnych pokoleń...

3 komentarze: